piątek, 22 sierpnia 2014
6:11- odjeżdżamy ze szczecińskiego dworca do Berlina. Po raz drugi Szczecin staje się początkiem naszej podróży. Bilet w cenie 42 Euro kupujemy u konduktora, jest to Schönes-Wochenende-Ticket. Pogoda idealna jak na 15- godzinną podróż, niebo lekko zachmurzone, temperatura optymalna, by człowiek nie stękał czy wydzielał nieprzyjemne zapachy. To ważne, bo lekki dysonans się zrodził. Znam typów z rodzaju „miłośnik kolei”, którzy lubią sobie 48 godzin pojeździć regionalnymi pociągami po Polsce śpiąc w poczekalniach. Taka idea. Jak napisał jeden z czołowych forumowiczów pewnego forum „nie każdego stać na kawę za 10 zł na dworcu”. Więc mają te swoje termosy i zmęczone kanapki. Mają też te swoje rozmowy o tym co powinno się stać, żeby kolej w Polsce była zdrowa i silna. Ja teraz też jadę regionalnym pociągiem, też mam termos i jeszcze świeże kanapki. I czeka mnie 15 godzin podróży - stąd dysonans. Pocieszam się pewną myślą, że może ja nieco lepiej w tym momencie wypadam, bo nie będę mijać Koluszek, Bydgoszczy, Tczewa, Chojnic tylko Hof, Regensburg, Landshut. Większość „miłośników kolei” nie ma o tym pojęcia, że są takie miejscowości. Dla nich świat zatrzymał się pod ich blokiem. Mapa istnieje wokół ich miasta. Dalej jest obce, mało ciekawe. Po 2 godzinach docieramy do stacji Berlin Gesundbrunnen, gdzie po niedługiej chwili wsiadamy do pociągu na dworzec główny czyli Berlin Hbf.

2 lata temu, prawie o tej porze jechaliśmy do Francji. Dojechaliśmy do Berlina na 23 i nie mając co ze sobą zrobić czekaliśmy w Mc Donaldzie do 4 rano na pociąg do stacji Basel. Poznaliśmy tam Polaków, którzy jechali gdzieś w jakieś egzotyczne miejsce, all inclusive oczywiście. Będą siedzieć 2 tygodnie w hotelu. Super !!! A my jedziemy w sumie nie wiadomo gdzie. 

Mija godzina i podjeżdża pociąg do Lutherstad Wittenberg. Jedzie się bezboleśnie, przyjemnie i szybko. Następnie przesiadka do stacji Leipzig Hbf.. Przed godziną 12:00 docieramy na miejsce.


Dworzec naprawdę robi wrażenie. Jest ogromny! Kupujemy bagietki z czymś co się okazuj kiełbasą. Kiełbasy jest tam bardzo dużo o czym przekonujemy się w pociągu. A nasz pociąg do stacji Gera to szynobus, mimo że jest naprawdę mały, prawie wszyscy siedzą. My wpasowaliśmy się idealnie do członu restauracyjnego, gdzie niemiecka rodzina konsumuje kurczaka. Jest cudownie ! Dzieci radośnie jedzą kurczaka, tłuszcz spływa im po rękach, a my jemy nasze bagietki z kiełbasą. Nie dajemy im rady długo, kończymy w połowie. Sądziliśmy, że jako Polacy jesteśmy uprawnieni do robienia wiochy w Europie, ale niemiecka rodzina z 4 dzieci też daje radę. Więc jest swojsko. 13:30 – stacja Gera. Krótki spacer po dworcu, picie soku przed dworcem oraz fotografowanie pary gejów żegnających się czule. Jak to piszą miłośnicy kolei "w obiektyw wpadła jeszcze jednostka serii 612”. Dalej taka sama jednostka, którą przyjechaliśmy zawiezie nas do stacji Meltheuer gdzie jest następna przesiadka do takiej samej jednostki do stacji Hof. Pierwsze zdziwienie ! Linia do Hofu jest elektryfikowana. Mijamy skład kontenerów z BR 232. Linia bardzo ładna. Szybko przesiadka na skład do Regensburgu.


Linia Hof - Regensburg naprawdę jest urocza ! Sporo miejsc na dobre zdjęcie, choć miejsca raczej mało dostępne. Po 2 godzinach wysiadamy w Regensburgu. Dużo ludzi czeka na nasz pociąg do Landshut. Ale w miarę bezboleśnie docieramy właśnie do tej stacji, gdzie przesiadamy się do pociągi Landshut - Freilassing. Czuje się lekko podekscytowany. Zobaczę w końcu Mühldorf am Inn, czyli diesel eldarado. Zaiste, na szopie masa BR218, jest też kilka Class 66. Zuza raczej się nie ekscytuje. Jest zmęczona. Ale mówię jej że pokonała już prawie całą drogę, dała radę regionalnymi pociągami przejechać wzdłuż Niemcy, więc szacun. Dasz radę jeszcze, niecałą godzinę, mówię jej. I daje radę ! Dojeżdżamy do Freilassing. Pada deszcz. Tak jak się spodziewałem. 4 tysiące za wycieczkę wydane i zapewne żadnej godziwej fotki nie popełnię. Czarna wizja. Nie wiem, czy do Salzburga możemy jechać na naszym bilecie, pytam konduktorów DB i mówią, że możemy. Mimo tego mam wątpliwości. W regulaminie nie ma mowy o tym, żeby SWT był honorowany na odcinku Freilassing – Salzburg Hbf. Cóż, jakby co, to kupię bilety u konduktora. Konduktora jednak nie ma, więc docieramy do schroniska w Salzburgu oszczędzając prawie 7 euro. Warunki dość dobre. Choć głupi byłem, bo zamiast wziąć pokój 2 – osobowy to biorę 4. Śpimy z jakimiś Turkami. Chrapią. M. myśl na drugi raz ! Jednak jest łóżko, jest czysto i ciepło. Wnioski ? Naprawdę da się przejechać Niemcy na bilecie SWT w miarę przyjemnie. Dużo zależy od pogody. Muhldorf – ja tam muszę wrócić. Tymczasem, Morfeusz nas porywa pomimo tureckiego chrapania.....
Plan do tej podróży znajdziecie tutaj
 

©Copyright 2011 Obiegi | TNB