6:11- odjeżdżamy ze szczecińskiego dworca do Berlina. Po raz drugi
Szczecin staje się początkiem naszej podróży. Bilet w cenie 42 Euro
kupujemy u konduktora, jest to Schönes-Wochenende-Ticket. Pogoda idealna
jak na 15- godzinną podróż, niebo lekko zachmurzone, temperatura
optymalna, by człowiek nie stękał czy wydzielał nieprzyjemne zapachy. To
ważne, bo lekki dysonans się zrodził. Znam typów z rodzaju miłośnik
kolei, którzy lubią sobie 48 godzin pojeździć regionalnymi pociągami po
Polsce śpiąc w poczekalniach. Taka idea. Jak napisał jeden z czołowych
forumowiczów pewnego forum nie każdego stać na kawę za 10 zł na
dworcu. Więc mają te swoje termosy i zmęczone kanapki. Mają też te
swoje rozmowy o tym co powinno się stać, żeby kolej w Polsce była
zdrowa i silna. Ja teraz też jadę regionalnym pociągiem, też mam termos i
jeszcze świeże kanapki. I czeka mnie 15 godzin podróży - stąd dysonans.
Pocieszam się pewną myślą, że może ja nieco lepiej w tym momencie
wypadam, bo nie będę mijać Koluszek, Bydgoszczy, Tczewa, Chojnic tylko
Hof, Regensburg, Landshut. Większość miłośników kolei nie ma o tym
pojęcia, że są takie miejscowości. Dla nich świat zatrzymał się pod ich
blokiem. Mapa istnieje wokół ich miasta. Dalej jest obce, mało ciekawe.
Po 2 godzinach docieramy do stacji Berlin Gesundbrunnen, gdzie po
niedługiej chwili wsiadamy do pociągu na dworzec główny czyli Berlin
Hbf.
2 lata temu, prawie o tej porze jechaliśmy do Francji.
Dojechaliśmy do Berlina na 23 i nie mając co ze sobą zrobić czekaliśmy w
Mc Donaldzie do 4 rano na pociąg do stacji Basel. Poznaliśmy tam
Polaków, którzy jechali gdzieś w jakieś egzotyczne miejsce, all
inclusive oczywiście. Będą siedzieć 2 tygodnie w hotelu. Super !!! A my
jedziemy w sumie nie wiadomo gdzie.
Mija godzina i podjeżdża pociąg do Lutherstad Wittenberg. Jedzie się
bezboleśnie, przyjemnie i szybko. Następnie przesiadka do stacji
Leipzig Hbf.. Przed godziną 12:00 docieramy na miejsce.
Dworzec naprawdę robi wrażenie. Jest ogromny! Kupujemy bagietki z
czymś co się okazuj kiełbasą. Kiełbasy jest tam bardzo dużo o czym
przekonujemy się w pociągu. A nasz pociąg do stacji Gera to szynobus,
mimo że jest naprawdę mały, prawie wszyscy siedzą. My wpasowaliśmy się
idealnie do członu restauracyjnego, gdzie niemiecka rodzina konsumuje
kurczaka. Jest cudownie ! Dzieci radośnie jedzą kurczaka, tłuszcz spływa
im po rękach, a my jemy nasze bagietki z kiełbasą. Nie dajemy im rady
długo, kończymy w połowie. Sądziliśmy, że jako Polacy jesteśmy
uprawnieni do robienia wiochy w Europie, ale niemiecka rodzina z 4
dzieci też daje radę. Więc jest swojsko. 13:30 stacja Gera. Krótki
spacer po dworcu, picie soku przed dworcem oraz fotografowanie pary
gejów żegnających się czule. Jak to piszą miłośnicy kolei "w obiektyw
wpadła jeszcze jednostka serii 612. Dalej taka sama jednostka, którą
przyjechaliśmy zawiezie nas do stacji Meltheuer gdzie jest następna
przesiadka do takiej samej jednostki do stacji Hof. Pierwsze zdziwienie !
Linia do Hofu jest elektryfikowana. Mijamy skład kontenerów z BR 232.
Linia bardzo ładna. Szybko przesiadka na skład do Regensburgu.
Linia Hof - Regensburg naprawdę jest urocza ! Sporo miejsc na dobre
zdjęcie, choć miejsca raczej mało dostępne. Po 2 godzinach wysiadamy w
Regensburgu. Dużo ludzi czeka na nasz pociąg do Landshut. Ale w miarę
bezboleśnie docieramy właśnie do tej stacji, gdzie przesiadamy się do
pociągi Landshut - Freilassing. Czuje się lekko podekscytowany. Zobaczę w
końcu Mühldorf am Inn, czyli diesel eldarado. Zaiste, na szopie masa
BR218, jest też kilka Class 66. Zuza raczej się nie ekscytuje. Jest
zmęczona. Ale mówię jej że pokonała już prawie całą drogę, dała radę
regionalnymi pociągami przejechać wzdłuż Niemcy, więc szacun. Dasz radę
jeszcze, niecałą godzinę, mówię jej. I daje radę ! Dojeżdżamy do
Freilassing. Pada deszcz. Tak jak się spodziewałem. 4 tysiące za
wycieczkę wydane i zapewne żadnej godziwej fotki nie popełnię. Czarna
wizja. Nie wiem, czy do Salzburga możemy jechać na naszym bilecie, pytam
konduktorów DB i mówią, że możemy. Mimo tego mam wątpliwości. W
regulaminie nie ma mowy o tym, żeby SWT był honorowany na odcinku
Freilassing Salzburg Hbf. Cóż, jakby co, to kupię bilety u konduktora.
Konduktora jednak nie ma, więc docieramy do schroniska w Salzburgu
oszczędzając prawie 7 euro. Warunki dość dobre. Choć głupi byłem, bo
zamiast wziąć pokój 2 osobowy to biorę 4. Śpimy z jakimiś Turkami.
Chrapią. M. myśl na drugi raz ! Jednak jest łóżko, jest czysto i ciepło.
Wnioski ? Naprawdę da się przejechać Niemcy na bilecie SWT w miarę
przyjemnie. Dużo zależy od pogody. Muhldorf ja tam muszę wrócić.
Tymczasem, Morfeusz nas porywa pomimo tureckiego chrapania.....
Plan do tej podróży znajdziecie
tutaj